Real zmiażdżony w El Clasico, Wojciech Szczęsny wyleciał, Robert Lewandowski znów katem!

Real zmiażdżony w El Clasico, Wojciech Szczęsny wyleciał, Robert Lewandowski znów katem!

— Po takim meczu musimy zabukować sobie wizytę u kardiologa — mówił komentator Eleven Sports Mateusz Święcicki. I trudno mu się dziwić. Siedem bramek i prawdziwe tornado, jakie praktycznie zmiotło Real Madryt do przerwy, w czym wydatny udział miał Robert Lewandowski, który zaliczył gola i asystę. A w drugiej części gry czerwona kartka dla Wojciecha Szczęsnego i gol, który wzniecił jeszcze nadzieje Królewskich. Lepszego scenariusza kolejnej odsłony El Clasico nie mogliśmy sobie wymarzyć, ale to Barcelona w pełni zasłużenie sięgnęła po Superpuchar Hiszpanii! A wynik 5:2 zupełnie nie oddaje tego, co działo się na boisku. To był prawdziwy majstersztyk

 

Nie mogło być inaczej. Po raz kolejny w walce o Superpuchar Hiszpanii spotkały się Real Madryt i FC Barcelona, a tegoroczne starcie o trofeum w Dżuddzie było wyjątkowe z punktu widzenia polskich kibiców.

 

po  raz pierwszy w historii w El Clasico zobaczyliśmy bowiem dwóch Polaków. O ile obecność Roberta Lewandowskiego w wyjściowym składzie nie była zaskoczeniem, o tyle kolejna szansa od Hansiego Flicka dla Wojciecha Szczęsnego, który przez wiele tygodni był rezerwowym, nie była już tak oczywista

 

Polski golkiper w półfinałowym starciu z Athletic Bilbao (2:0) spisał się jednak na tyle dobrze, że niemiecki szkoleniowiec pozostał konsekwentny. A pomyśleć, że o wszystkim zdecydowały… cztery minuty. O tyle na jedną z odpraw miał bowiem spóźnić się Inaki Pena. I zapłacił za to wysoką cenę.

 

Tradycyjnie kolejnej odsłonie prestiżowej rywalizacji towarzyszyło wiele podtekstów. Królewscy chcieli wyrównać rachunki z katalońskim zespołem za porażkę w ostatnim ligowym starciu 1:4 na Estadio Santiago Bernabeu, gdy błyszczał Lewandowski. Barcelona chciała natomiast odzyskać trofeum po porażce w zeszłym sezonie 1:4, a Hansi Flick stanął przed szansą na podniesienie do góry pierwszego trofeum w roli trenera katalońskiego zespołu.

 

Piorunujący początek Realu. Szczęsny był bezradny

Już pierwsze minuty starcia w Dżuddzie zwiastowały ogromne emocje. Najpierw Thibaut Courtois skutecznie interweniował po uderzeniach Lamine’a Yamala i Raphinhi, ale odpowiedź Królewskich była miażdżąca. W 5. minucie po stracie Marca Casado po zagraniu Viniciusa z piłką ruszył Kylian Mbappe. Francuz wpadł w pole karne i z zimną krwią pokonał Szczęsnego. Reprezentant Francji w ten sposób otworzył swój strzelecki dorobek w meczach z Blaugraną.

 

Barcelona szybko jednak odpowiedziała. Zawodnicy Hansiego Flicka przejęli inicjatywę, a w 21. minucie fani Barcelony zgromadzeni na obiekcie w Dżuddzie mieli powody do radości. Po zagraniu Lewandowskiego, który do tego momentu był niewidoczny, na bramkę Realu ruszył Lamine Yamal. 17-latek ze stoickim spokojem wymanewrował dwóch obrońców i precyzyjnym strzałem doprowadził do remisu.

 

Chwilę później znów do ataku ruszył Real, a tym razem Szczęsny spisał się znakomicie po strzale głową Aureliena Tchouameniego.

 

Fatalne błędy. Cztery minuty, które wstrząsnęły Realem

A to nie był koniec strzelania w pierwszej połowie. W 34. minucie w polu karnym Realu po kontakcie z Eduardo Camavingą padł Gavi, ale arbiter Jesus Gil Manzano początkowo był niewzruszony. Po kilkunastu sekundach sędzia przerwał jednak grę i po analizie VAR wskazał na jedenasty metr. A okazji nie zmarnował Robert Lewandowski.

 

Mało emocji? Trzy minuty później Królewscy byli na kolanach. Po znakomitym zagraniu Julesa Kounde z głębi pola piłkę głową do bramki skierował Raphinha. A to nie było ostatnie słowo Blaugrany i to jeszcze w pierwszej części gry

 

Real zmiażdżony. Koncert Barcelony, cztery gole do przerwy!

W dziewiątej minucie doliczonego czasu gry (!) zawodnicy Carlo Ancelottiego fatalnie rozegrali rzut rożny i nadziali się na zabójczą kontrę, którą zainicjował Lamine Yamal. 17-latek zagrał do Raphinhi, a ten dograł do Alejandro Balde, który mocnym strzałem zmusił Courtoisa do kapitulacji. Po raz czwarty w tym meczu!

 

Nie minęło pięć minut drugiej połowy, a Courtois znów był bezradny. W 47. minucie w znakomitej sytuacji nadzieje Realowi mógł przywrócić Rodrygo, ale trafił w poprzeczkę. A po chwili po zagraniu Marca Casado znów defensywę Królewskich obnażył Raphinha. I było 5:1!

 

Szczęsny się przeliczył. Fatalny błąd i czerwona kartka!

Ale konia z rzędem temu, kto przewidziałby dalsze losy tego meczu. Barcelona prowadziła różnicą czterech bramek, a w 57 minucie z boiska wyleciał Szczęsny. Polak spóźnił się z interwencją i powalił przed polem karnym Kyliana Mbappe. Arbiter nie dopatrzył się najpierw przewinienia Polaka, ale ponownie wkroczył system VAR. Po nim decyzja mogła być tylko jedna: Szczęsny swój trzeci mecz w barwach Barcelony zakończył z czerwoną kartką.

 

A jego zmiennik Inaki Pena szybko musiał wyciągnąć piłkę z siatki. Tym razem pięknym uderzeniem bezpośrednio z rzutu wolnego popisał się Rodrygo i Real wciąż mógł marzyć o odwróceniu losów spotkania

Real bił głową w mur. Barcelona znów triumfuje! 9 goli w dwóch meczach

 

Real miał ponad 30 minut, by spróbować jeszcze odrobić straty, ale Barcelona umiejętnie się broniła. I nie pozwoliła ekipie Carlo Ancelottiego nie tylko na to, by zniwelować różnice, ale pokusić się choćby o trzecie trafienie. I wygrana Barcelony stała się faktem. Katalończycy drugi raz w tym sezonie obnażyli Królewskich (po wygranej w LaLiga 4:1) i sięgnęli po pierwsze trofeum w tym roku, co pozwoli odetchnąć nie tylko kibicom, ale i działaczom, biorąc pod uwagę ostatnie poza boiskowe wydarzenia. Dla katalońskiego klubu to 15. triumf w tych rozgrywkach w historii.